DAWID JÓŹWIAK: „ZOSTAWIŁEM KAWAŁEK SWOJEGO SERCA DLA TEGO KLUBU”

Po raz trzeci z rzędu mamy przyjemność (wraz z początkiem nowego roku) rozmawiać z Dawidem Jóźwiakiem.

 

RybnickiFusbal.pl: Dzień Dobry, w porównaniu do ostatnich lat dziś rozmawiamy z Panem już jako byłym szkoleniowcem ROW-u 1964 Rybnik. Spodziewał się Pan, że w Barbórkę 2024 roku zostanie Panu wypowiedziana umowa?

 

Dzień dobry, oczywiście, że nie. Przed zwolnieniem mieliśmy spotkanie z zarządem odnośnie planów na rundę wiosenną, w których moja osoba widniała. Dopracowaliśmy cały okres przygotowawczy i przekazałem informację na które pozycje wzmocnienia są kluczowe itp. Niestety do kolejnego spotkania plany się zmieniły i otrzymałem informację, że przestaję pełnić funkcję trenera, a zespół do rundy wiosennej przygotuje ktoś inny. Trenera w piłce seniorskiej zawsze rozlicza z wyników. Czy te były złe? To już kwestia interpretacji. Wiadomo, że zarówno, ja jak i cała drużyna chcielibyśmy wygrywać każde spotkanie, ale tak się nie da. Były spotkania, w których powinniśmy zdobyć więcej punktów, strzelić więcej bramek, ale tak szczerze to każdy trener i każda drużyna może powiedzieć dokładnie to samo.

 

Wróćmy do początku Pana pracy przy Gliwickiej. Najpierw zostaje Pan asystentem trenera Ołeksandra Szeweluchina, by po rundzie jesiennej zostać pierwszym szkoleniowcem zielono-czarnych. Powiedział Pan nam wówczas, że „otworzyła się dla mnie super szansa”. Wykorzystał Pan ją?

 

W moim odczuciu tak. Rozwinąłem się jako trener. Poznałem wiele wspaniałych ludzi, miałem okazję rywalizować w meczach derbowych z Odrą Wodzisław, które biorąc pod uwagę całą otoczkę zawsze stały na dużo wyższym poziomie niż obecnie te kluby występują. Na ten moment pobyt w Rybniku będę wspominał jako najlepszy okres w życiu piłkarsko-trenerskim.

 

Rozkładając Pana pracę na czynniki… Pierwszy sezon, a właściwie rundę Pana zespół kończy na 10. miejscu w tabeli. Kolejny również na 10., co przy reorganizacji rozgrywek wiązało się z koniecznością rozegrania baraży o utrzymanie. Obecny sezon, a właściwie także ostatecznie rundę jesienną po kapitalnym początku, zdaniem wielu kończycie dopiero na 9. miejscu w tabeli. To było maksimum możliwości Pana drużyny, czy można było pokusić się o więcej?

 

Nie były to łatwe warunki do pracy. Przejąłem drużynę w momencie, gdy w klubie nie było pieniędzy na nic… Nawet na piłki… Wsparcie kibiców pomogło uratować ten klub. Przejęcie obowiązków pierwszego trenera rozpoczęło się więc dla mnie od strajku zawodników i… dwutygodniowego opóźnienia okresu przygotowawczego, a mimo wszystko sezon kończy się utrzymaniem. Kolejny to… ciężki kawałek chleba. Drużyna składała się z juniorów, osób które chciały zostać w klubie, zawodników z test meczu, jak i ludzi którzy wrócili do klubu pomóc uratować ROW Rybnik. Przed rozpoczęciem sezonu otrzymałem inne oferty pracy, ale po namowach m.in. Tomasza Kawki zostałem w klubie. Zostałem z szacunku dla samego siebie, zawodników, jak i kibiców tego klubu. Sezon ostatecznie wydłużył się maksymalnie przez konieczność rozegrania baraży o utrzymanie. W czasie finałów sezonu, czyli batalii z MKS-em Myszków urodziła mi się córeczka. Zatem utrzymanie w poprzednim sezonie to było coś co mega oczyściło mi głowę i pozwoliło patrzeć w przyszłość. W obecnych rozgrywkach do drużyny dołączyło kilka osób, a te wzmocnienia były kluczowe, aby myśleć o rywalizacji w nowej IV lidze. Należy przecież pamiętać, iż przed startem obecnych rozgrywek byliśmy ostatnią drużyną poprzedniego sezonu. Czy więc można było zdobyć więcej punktów? Jasne, że tak! Ale cel awansu to długi proces, którego nie da się zrobić w sześć miesięcy, gdyż ROW Rybnik nie dysponuje kadrą jak m.in. Wieczysta Kraków, która przypomnę w pierwszym sezonie IV ligi również awansu nie zrobiła.

 

Były przecież bardzo dobre mecze, jak zwycięstwa w Wodzisławiu, wygrana Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Rybnik i ponowny awans do finału tych rozgrywek. Czego więc zabrakło, że to nie Pan poprowadził drużynę na styczniowym turnieju Spodek Super Cup?

 

Myślę, że tylko szczęścia. Byliśmy drużyną która tworzyła w prawie każdym po 5-6 sytuacji, w których piłka powinna znaleźć się w bramce. Niestety skuteczność wiele razy nas zawodziła. Natomiast wiem, że gdy drużyna popracuje nad tym aspektem zimą, to przyniesie wiele radości kibicom. Takiej radości jaką daliśmy im dobrym początkiem sezonu, gdzie z wielu stron było słychać: „fajnie się patrzy na ten nowy ROW Rybnik”. To miłe usłyszeć, że kibice doceniają ciężką pracę na treningach.

 

Nie da się ukryć, że pracował Pan w bardzo ciężkich warunkach. Sprawy finansowe leżały, zmiany prezesów, jak również pewnie sporo spraw, o których przeciętny kibic nie miał przecież pojęcia. Gol Pawła Mandrysza na wagę utrzymania, jak i dobry początek sezonu miał odmienić kartę?

 

Jako trener każdego dnia musiałem dostosować się do warunków, które w klubie panowały. Nie mieliśmy piłek, swojego boiska do treningu, a mecze przekładane były m.in. przez rozgrywki żużlowe. Mnóstwo było takich mały rzeczy, o których wiele osób nie miało i nie ma pojęcia. Ten baraż i gol Pawła Mandrysza miał przysłowiowo odwrócić tę złą kartę i widmo spadku co sezon od 10 lat. Uważam, że się udało zbudować drużynę, która z powodzeniem zajmie miejsce w górnej połówce tabeli.

 

Pana zastępcą został Piotr Mandrysz, o nowym szkoleniowcu zielono-czarnych można powiedzieć , że to legenda tego klubu. Miał Pan okazje poznać i porozmawiać?

 

Piotr Mandrysz to osoba uznana na rynku trenerskim, legenda tego klubu. Udało nam się zamienić kilka zdań za czasów jego pracy w RKP. Odkąd został trenerem w ROW-ie Rybnik nie rozmawialiśmy. Jest to doświadczony szkoleniowiec, który ma do dyspozycji poprzedni sztab, który  na pewno przekazał mu co trzeba poprawić. Dodatkowo wiem, że często obserwował drużynę z trybun.

 

Jak wcześniej wspomniałem nie poprowadził Pan drużyny w Spodku na tegorocznym turnieju, jednak był Pan widziany na trybunach. Spodek Super Cup zbiera świetne recenzję. Dla Pana były to zapewne niezapomniane chwile?

 

Pamiętam poprzedni turniej, który był dla mnie fantastycznym przeżyciem. W tym roku byłem w Spodku, aby zobaczyć moich już byłych podopiecznych. Udało się nam spotkać i porozmawiać.

 

Jaki moment z pracy w Rybniku utkwił Panu szczególnie w pamięci?

 

Wiele takich momentów było. Zostawiłem kawałek swojego serca dla tego klubu. Mecze z Odrą, baraż z Myszkowem czy wygrana Pucharze Polski to jedne z wielu fanatycznych momentów, które przeżyłem w Rybniku.

 

Potrafi Pan wskazać jedną osobę, z którą miał Pan przyjemność pracować w Rybniku i poszedłby za nią w ogień?

 

Skłamałbym gdybym wybrał tylko jedną osobę, zatem muszę powiedzieć, że jest to cała drużyna. Z każdym z nich, zawodnikiem, czy też członkiem sztabu mam jakieś wspomnienie, a także wiele przeprowadzonych rozmów nie tylko o piłce. Najważniejsze dla mnie było, aby w miarę możliwości znaleźć czas dla każdego z nich. Wiele osób, które pojawiły się w klubie znałem wcześniej. Natomiast jeśli musiałbym wybrać jedną osobę to byłby to Jan Janik. Człowiek legenda tego klubu, który razem ze mną przeżywał pracę w Rybniku. Wszystko wspólnie przygotowywaliśmy. Każde ustalanie treningu, składu czy planu na mecz. Nawiązaliśmy taką relację, że „Janek” jest teraz fantastycznym chrzestnym dla mojej córki.

 

Minął już trochę ponad miesiąc od kiedy przestał Pan być trenerem zielono-czarnych. Patrzy Pan w przeszłość, czy już tylko w przyszłość ?

 

Pracy w takim klubie jak ROW Rybnik nie da się  zapomnieć. Na ten moment nie prowadzę żadnej drużyny. Kilka opcji się pojawiło, ale nic na wariackich papierach. Teraz jest czas dla rodziny. Chcę spędzić dużo więcej czasu z córką, której zaczyna być wszędzie pełno. Natomiast jeśli pojawi się propozycja objęcia sterów w jakimś klubie, to usiądę do rozmów. Nudno już trochę bez tej piłki… To pierwszy raz od 24 lat, kiedy okres przygotowawczy spędzam w domu, a nie na boisku lub przy ławce trenerskiej.

 

Nowy rok, nowe możliwości. Czego możemy Panu życzyć?

 

Tylko zdrowia dla mnie i rodziny. Na wszystko inne przyjdzie czas.

 

I tego życzymy! Kończąc chciałem Panu jeszcze raz podziękować za współpracę z naszym portalem na każdej płaszczyźnie. Za wszystkie rozmowy zarówno te opublikowane, jak i te prywatne. Za to, że przy tych wszystkich zawirowaniach zawsze znalazł Pan dla nas czas. Dziękuję w imieniu redakcji RybnickiFusbal.pl.

 

To ja dziękuję. Współpraca układała się bardzo dobrze i zawsze byłem do dyspozycji. Znaleźć czas na rozmowę o piłce to nie problem. Dziękuję raz jeszcze i do zobaczenia.

 

Rozmawiał Dawid Wybraniec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *