DOMINIK TRZETRZELEWSKI: „CZEKA NAS TRUDNE ZADANIE”

B-klasowy zespół Jedność Grabownia-Golejów prowadzi od minionego sezonu grający trener – Dominik Trzetrzelewski. Ze szkoleniowcem „Grabusów” trochę wspólnie powspominaliśmy…

 

A jest co! Pewnie mało kto zdaje sobie sprawę, że w przeszłości wyprowadzał on na murawę młodzieżowe reprezentacje Polski w roli kapitana! Nie zabrakło również pytań o początki kariery na rybnickich Nowinach, grę w Ruchu Chorzów, czy aktualne cele zespołu z ulicy Skowronków.

 

RybnickiFusbal.pl: Zanim o teraźniejszości to wróćmy do początków Twojej przygody z piłką. Jak to się zaczęło?

 

Dominik Trzetrzelewski, grający trener Jedności Grabownia-Golejów:
Przygoda z piłką rozpoczęła się w klasyczny sposób. Po prostu codziennie, od rana do wieczora grałem w piłkę z chłopakami na placu na Nowinach. Rodzice widząc to fanatyczne zainteresowanie, zapisali mnie na treningi w RKP Rybnik.

 

Chyba kluczowym momentem było trafienie do Ruchu Chorzów, w którym grałeś między innymi w nieistniejącej już Młodej Ekstraklasie. Jak długą drogę musiałeś pokonać by tam dotrzeć?

 

Trafienie do Ruchu Chorzów nie było dla mnie kluczowym momentem. Gdy podpisywałem kontrakt z Ruchem to byłem już po dwóch operacjach i długich przerwach od gry w piłkę. Kluczowy momentem to był okres czasu, w którym miałem 14-16 lat, w tym czasie regularnie występowałem w młodzieżowej reprezentacji Polski i grałem całkiem dobrze w piłkę, a przede wszystkim byłem zdrowy. Czas w Ruchu to była kontynuacja problemów zdrowotnych i walka z samym sobą, aż w końcu zdecydowałem się wybrać inny kierunek zawodowy.

 

Więc jak to było z tą reprezentacją?

 

Moja przygoda z kadrą rozpoczęła się zaraz po zdobyciu z reprezentacją Śląska mistrzostwa Polski kadr wojewódzkich, swoją drogą turniej finałowy był rozgrywany w Rybniku. Na całym turnieju obecny był ówczesny trener kadry Radosław Mroczkowski i tak dostałem pierwsze powołanie na konsultacje. Od tego momentu regularnie byłem powoływany na wszystkie zgrupowania i udało się rozegrać z orzełkiem na piersi kilkanaście oficjalnych spotkań.

 

 

Co najbardziej zapamiętałeś z występów w reprezentacji Polski? Któreś, że spotkań  szczególnie utkwiło Ci w pamięci?

 

Szczególnie wspominam mecz z reprezentacją Niemiec. Miałem zaszczyt być wtedy kapitanem drużyny, a stadion był praktycznie pełny. Wtedy też zrozumiałem jak ciężko się gra, gdy nie słychać co do Ciebie mówią koledzy z boiska. Mecz w Niemczech zremisowaliśmy ostatecznie 1:1 i te spotkanie to chyba taka największa pamiątka z mojej przygody z piłką.

 

Jak więc wspominasz czas spędzony w Chorzowie?

 

Wspominam go źle. Ciągle mi coś dolegało zdrowotnie, nie potrafiłem się odbudować i wrócić do formy sprzed operacji. Dodatkowo klub był wtedy w trudnym momencie organizacyjno-finansowym. Dziwne układy panowały w tamtym miejscu oraz byli wtedy tam ludzie, których teraz z perspektywy czasu oceniam, że nie powinni pracować z młodzieżą.

 

Później grałeś w Granicy Ruptawa, Dębie Gaszowice, Dekorze Bełk i Naprzodzie Zawada. Pobyt w którymś z tych klubów wspominasz szczególnie dobrze?

 

Raczej wszystkie z tych miejsc wspominam dobrze, ale jeżeli miałbym szczególnie wyróżnić to chyba czas spędzony w Gaszowicach wspominam najlepiej. Trafiła się wtedy bardzo fajna ekipa, super ludzie w klubie jak i wokół. Osiągaliśmy poprawne wyniki i z sentymentem wracam do tamtych dni.

 

Już w 2018 roku trafiłeś do Grabowni, gdzie wywalczyłeś z kolegami awans do Klasy A. W tamtym sezonie zanotowałeś 12 trafień w 23 spotkaniach. W kolejnym sezonie 2019/20 już na poziomie Klasy A o gole było ciężej, ale zespół bez większych problemów utrzymał się w lidze. Jak wspominasz tamte dwa lata spędzone w „Grabusach”?

 

Bardzo dobrze wspominam pierwszy rok, w którym udało się nam wywalczyć awans. W kolejnym roku jak dobrze pamiętam liga chyba została przerwana z powodu pandemii i finalnie na poziomie Klasy A w barwach Jedności zagrałem zaledwie kilka spotkań, a później zmieniłem klub. Tak więc ten drugi rok to w rzeczywistości był krótki czas dla mnie na Grabowni.

 

Kolejne dwa sezony spędziłeś na boiskach Klasy A, ale już tej raciborskiej. Czarni Nowa Wieś z Tobą w składzie rozgrywki kończyły kolejno na 3 i 4 miejscu w lidze. Jak porównasz Klasę A w Rybniku i Raciborzu? Ostatnie wyniki Klasy okręgowej wskazują, że zdecydowanie mocniejsze zespoły są w Raciborzu. Jak oceniasz to z perspektywy czasu?

 

W Rybnickiej A klasie zagrałem zaledwie kilka spotkań, więc też ciężko mi się obiektywnie wypowiadać na ten temat. W mojej opinii poziom jest porównywalny i zależy głównie od danego sezonu. Nie widzę jakieś wyraźnej różnicy pomiędzy tymi dwoma ligami, w których składy drużyn często się zmieniają. Ci sami zawodnicy krążą między tymi dwoma okręgami i finalnie poziom między tymi rozgrywkami jest dla mnie po prostu zbliżony.

 

 

Od sezonu 2022/2023 w wieku 29 lat zostałeś grającym trenerem Jedności Grabownia-Golejów. Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś o trenerce?

 

Głównym bodźcem, który zmobilizował mnie do podjęcia tej decyzji, była latami narastająca frustracja związana ze specyfiką trenowania w tych niższych klasach rozgrywkowych. Nie ma co ukrywać, że we wszystkich tych ligach powiedzmy do IV ligi, zdecydowana większość osób to pasjonaci, którzy grają sobie dla przyjemności w piłkę nożną po pracy, w swoim wolnym czasie. Męczyło mnie to, że jechałem na trening po całym dniu swoich obowiązków zawodowych, a tam czekało na mnie jakieś bieganie po lesie czy w zaspach, albo jakieś treningi wytrzymałościowe bez piłki, czy nie wiadomo jeszcze co. Jestem zdania, że na amatorskim poziomie powinniśmy po prostu jak najwięcej grać w piłkę i mieć z tego jak najwięcej przyjemności. Dlatego u mnie treningi prowadzone są w różnych formach, ale zdecydowaną większość czasu to po prostu mecz czy też inna forma gry.

 

Pierwszy sezon pod Twoja wodzą zakończyliście na najniższym stopniu podium, a do drugiego miejsca w Klasie B, które ostatecznie premiowane było awansem zabrakło zaledwie punktu, choć może tak naprawdę kilku sekund?

 

To prawda. W ostatnim meczu z Kokoszycami wszystko zależało od nas i rzeczywiście brakło kilka chwil do awansu, bo gola na 2:2 straciliśmy tuż przed końcowym gwizdkiem. Finalnie dobrze wspominam ten czas. Był to mój pierwszy rok w roli grającego trenera. Zespół sezon wcześniej momentami walczył o utrzymanie, tak więc trzecie miejsce w tabeli oraz fakt, że zabrakło kilku chwil do awansu to duży krok do przodu jaki zrobiła drużyna.

 

Decydujący więc okazał się mecz z Płomieniem Czuchów, który tak naprawdę przegraliście dwa razy… Najpierw na boisku, a później po decyzji Podokręgu walkowerem…

 

Co do meczu z Czuchowem, a później decyzji Podokręgu… Prawdą jest, że moja drużyna miała bardzo dużo pretensji do arbitra tego spotkania, ale nikt z zawodników nie przekroczył granicy z okazaniem tego niezadowolenia. Normalnie podziękowaliśmy sobie za mecz i zeszliśmy do szatni. Dopiero po meczu dowiedziałem się, że nasz już wtedy były zawodnik, który oglądał mecz na trybunach miał jakiś eksces z sędzią tego spotkania po końcowym gwizdku. Nie widziałem tej sytuacji, o wszystkim dowiedziałem się po fakcie i nie miałem na to wydarzenie żadnego wpływu. Takie rzeczy nie powinny się wydarzyć, niezależnie od tego czy sędzia popełniał błędy czy nie. Tak więc kary są jak najbardziej słuszne, a cała sytuacja nie do zaakceptowania.

 

 

Zimę zespół z Grabowni spędzi na trzecim miejscu w tabeli Klasy B. Czy awans jest Waszym priorytetem na wiosnę?

 

Przede wszystkim nie wiadomo jakie miejsca są premiowane awansem. Słyszę też opinie, że ma się dużo pozmieniać w rozkładzie zespołów i okręgów. Finalnie, jakie będą zasady gry w tym sezonie dowiemy się pewnie klasycznie tydzień przed rozpoczęciem nowego sezonu, więc nie skupiam się na tym specjalnie. Zakładając, że tylko pierwsze miejsce będzie premiowane, to czeka nas bardzo trudne zadanie. Zespół Sokoła Chwałęcice w rundzie jesiennej zdecydowanie zdominował naszą ligę i jeżeli kadrowo utrzymają to co mają, to ciężko będzie liczyć na potknięcia z ich strony. W poprzednim sezonie, jak i w tym bieżącym nie poruszam tematu awansu w szatni czy też poza nią. Całą energię zawsze koncentruję na przygotowaniu się do najbliższego meczu i na tym żeby go wygrać.

 

Wypada również zapytać o Karola Zniszczoła, który obecnie jest asystentem trenera Daniela Myśliwca w Widzewie Łódź.

 

Karol przepracował z nami okres przygotowawczy do sezonu i wystąpił w kilku kolejkach bieżących rozgrywek. Notował w tym czasie dobre występy, w jednym nawet zaliczył asystę. Następnie dostałem telefon od włodarzy z Widzewa, że zrobią wszystko byle bym go puścił i wtedy powiedziałem – „dobra, idź”. Od tamtego momentu Karol jest asystentem trenera Myśliwca w Ekstraklasie i z powodzeniem wdraża Grabowiańskie schematy, które zdążył podpatrzeć przez te kilka miesięcy na jednostkach treningowych Jedności. Widzew ma się dobrze od czasu kiedy się tam pojawił, więc raczej szybko go nie zobaczymy na boiskach rybnickiej serie B.

 

Czego można życzyć trenerowi i całej drużynie Jedności Grabownia-Golejów w 2024 roku?

 

Przede wszystkim zdrowia, bo jeszcze nie zaczęliśmy przygotowań do nadchodzącej rundy a już trafiły się w naszej drużynie trzy poważne urazy.

 

Dziękuję za rozmowę i tego właśnie życzę.

 

Dziękuje również i trzymam kciuki za dalszy rozwój Rybnickiego fusbalu.

 

ROZMAWIAŁ DAWID WYBRANIEC

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *