Yaroslav Baranskyi to zawodnik z Ukrainy, który od 2019 roku jest zawodnikiem ROW 1964 Rybnik. Z popularnym w naszym mieście Yarko porozmawialiśmy o początkach kariery, przeprowadzce do Rybnika i ostatnich wydarzeniach w jego ojczyźnie.
RybnickiFusbal.pl: W kubie z Gliwickiej jesteś od 2019 roku. Pamiętasz swój debiut? Bo ja doskonale! W meczu III ligi z Gwarkiem wszedłeś po przerwie i zdobyłeś zwycięskiego gola przy Gliwickiej. Jak to wspominasz?
Yaroslav Baranskyi, zawodnik ROW 1964 Rybnik:
Debiut pamiętam doskonale, ponieważ, żeby zagrać w Polsce musiałem czekać dwa lata od przyjazdu do Rybnika aż do osiągnięcia pełnoletności. Przepisy FIFA mocno ograniczają możliwość gry niepełnoletnich zawodników spoza Unii Europejskiej, mimo że przecież od 2017 roku uczyłem się w V Liceum Ogólnokształcącym w Rybniku i trenowałem z chłopakami w klasie sportowej. Dlatego będę pamiętał, że kiedy dostałem szansę gry w pierwszej drużynie od razu strzeliłem bramkę. Zawsze będę wdzięczny trenerowi Jackowi Trzeciakowi, że na mnie postawił, a chłopakom z drużyny, że zaakceptowali mnie w szatni ROW-u Rybnik. Szkoda, że moja przygoda z piłką seniorską zaczęła się w złym okresie dla piłki w Rybniku, która po latach gry w rozgrywkach centralnych zeszła na poziom rozgrywek regionalnych.
We wspomnianym meczu ROW przegrywał po 25 minutach 0:2, a wcześniej na listę strzelców oprócz Ciebie wpisali się uznani ligowcy i reprezentanci Polski – Dawid Plizga i Marcin Wodecki. Jak ich zapamiętałeś?
Zawsze warto się uczyć od doświadczonych piłkarzy z obyciem ligowym. Marcin Wodecki jako wychowanek z Rybnika od razu objął nas, czyli juniorów opieką i starał się przekazać nam swoje doświadczenie. Przy Gliwickiej trafiłem do drużyny mocno osłabionej po spadku z II ligi. Kadrę stanowiło kilku doświadczonych piłkarzy i liczna grupa nastolatków. Dlatego dużo zasługi dla trenerów Jacka Trzeciaka i następnie Rolanda Buchały, że udało im się stworzyć zespół, który wówczas po spadku do III ligi musiał na nowo zdefiniować grę i cele w nowych realiach. Z jednej strony to była szansa dla mnie i kilku rówieśników pokazania się na boisku. Jednak ambicją i samą młodością nie zastąpi się niezbędnego doświadczenia, którym dysponują starsi koledzy z obyciem kilku sezonów gry w różnych ligach. Na pewno wówczas wielką stratą okazało się odejście w trakcie rozgrywek trenera Trzeciaka do klubu z I ligi, bo mam wrażenie, że wraz z tym straciliśmy poczucie stabilności w zespole. Szkoda, bo z dzisiejszej perspektywy widzę, że kiedy klub dołuje, to wówczas trener z autorytetem, jak na przykład Jacek Trzeciak może jeszcze natchnąć zawodników do gry niezależnie od realiów dookoła.
Czy jest ktoś kto w Rybniku zrobił na Tobie większe wrażenie niż wspomniana dwójka?
Jestem częścią zespołu, więc ciężko mi wyróżniać kolegów z drużyny. Wolę powiedzieć, że cieszę się, jeśli ktoś z nas robi karierę w wielkiej piłce – dlatego kibicuję chłopakom, którzy po debiucie w Rybniku próbują się przebijać w wyższych ligach. Szkoda, że minąłem się z Bartkiem Śliszem, który po moim przyjeździe do Rybnika grał już w Zagłębiu Lubin. Na miejscu dużo pomógł mi Jasiu Janik, który wprowadzał mnie do I zespołu. Cieszę się, że wrócił teraz Przemek Brychlik, którego doświadczenia w rozegraniu piłki w ataku brakowało nam w jesiennych meczach. Mam nadzieję, że po kontuzji odnajdzie się w Krakowie Jakub Kuczera, bo w Rybniku pokazał, że ma umiejętności dobrego napastnika. Rocznikowo debiutowałem z Konradem Warmińskim, z którym się przyjaźnię i życzę mu wielkiej kariery, bo jeszcze wszystko przed nami. Na pewno żałuję, że z Rybnika odeszli wcześniej Marcin Wodecki, Kamil Spratek, czy Piotr Pacholski, bo do dzisiaj trudno ich zastąpić w naszym młodym zespole.
Byłeś na testach w Legii II Warszawa i GKS-ie Jastrzębie, dlaczego ostatecznie tam nie trafiłeś?
Trudno oceniać na ile dostałem szansę pokazania się w rezerwach Legii czy GKS-ie Jastrzębie, a na ile to był udział w testach bez szans zakotwiczenia się. W przypadku Warszawy, gdzie trenerzy mnie chwalili, to wiedziałem, ze nie jestem w zasięgu zainteresowania sztabu szkoleniowego, ponieważ jako piłkarz spoza Unii Europejskiej rywalizowałem z graczami z Afryki wybranymi przez klub. Tutaj granicą zawsze jest status gracza spoza Unii Europejskiej, gdzie od 1. ligi w dół na boisku może występować tylko jeden piłkarz spoza Unii. W Jastrzębiu faktycznie było zainteresowanie ze strony klubu, lecz ograniczeniem było obywatelstwo ukraińskie i w zasadzie mogłem liczyć na grę w wypadku absencji mojego rodaka Ali Farida. No i GKS chciał mnie pozyskać za darmo na zasadzie wypożyczenia z Rybnika. Nie jest też tajemnicą, że w Jastrzębiu rozpoczął się kryzys finansowy i przyszłość była niepewna. Co prawda 1. liga kusiła, lecz wiele osób włącznie z moim ówczesnym managerem nie zachęcali do gry w Jastrzębiu, wręcz proponowali czekać na lepsze oferty. Jak to w życiu bywa, mój manager zakotwiczył w krajach arabskich i stracił zainteresowanie piłkarzami z Rybnika. Obecnie jednak znowu widzę pewne zainteresowanie ze strony klubów, więc być może w wypadku dobrej gry i możliwej oferty z wyższej ligi udam się na testy. Mam 20 lat więc jeszcze – o ile nadarz się okazja – mogę spróbować przebić się w polskiej piłce. Na razie gram w Rybniku, gdzie chcemy zagrać dobrą wiosnę, żeby ROW odbił się od tylnej części tabeli. Co będzie dalej? To pokaże koniec sezonu, bo przecież w aktualnej sytuacji finansowej klubu możliwa jest upadłość piłki w Rybniku.
Pochodzisz z Ukrainy, choć Twoją miejscowość Drohobycz dzieli od polskiej granicy zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, więc pewnie przyjazd tutaj to nie był dla Ciebie całkiem nowym doświadczenie? Byłeś już wcześniej w Polsce?
Tak naprawdę to moją rodzinną miejscowością jest Uroż, położony w trójkącie Sambor – Drohobycz – Truskawce. Dla ułatwienia podaję jednak, że pochodzę spod Drohobycza. Zresztą kilku chłopaków z drużyny odwiedziło moje strony i wiedzą, gdzie mieszka moja rodzina. Rodzice prowadzą sklepy spożywcze w regionie, jednak duża część mojej rodziny również przebywa i pracuje w Europie – we Włoszech, Czechach i ja w Polsce. Dla mnie pobyt zagranicą nie był większym wyzwaniem niż samodzielna nauka we Lwowie. Moją słabą stroną była znajomość języka polskiego, którą szybko nadrobiłem tu w Rybniku. Nie wiem czy szybciej złapałem język polski w szatni klubowej wśród chłopaków czy na lekcjach języka polskiego w szkolę. Ostatecznie jednak maturę zdałem lepiej niż wielu kolegów z klasy, więc nie zmarnowałem czasu w polskiej szkole.
Jak zaczynałeś piłkarską przygodę na Ukrainie?
Grę w piłkę zawdzięczam dziadkowi, bo to on woził mnie z rodzinnej miejscowości na treningi do Borysławia. Następnie jako 13-latek trafiłem do Lwowa, gdzie uczęszczałem do klasy sportowej i zacząłem grać w szkółce piłkarskiej Hałyczyna Lwów. No i stamtąd jako 16-latek przyjechałem do Rybnika w ramach współpracy ROW-u Rybnik z drużyną ze Lwowa.
Jak to się stało, że w ogóle trafiłeś do Rybnika?
Jak wspomniałem wcześniej inicjatywa wyszła z poziomu klubów. Później dowiedziałem się, że kiedy w 2016 roku w Rybniku na turnieju był mój klub ze Lwowa, to wówczas uzgodniono, że dwóch nastolatków trafi do SMS w Rybniku. Przyjechaliśmy we dwóch. Ja i Marco Vynnychok, który dziś studia łączy z grą w Rymerze Rybnik. Razem mieszkamy w domu Pana Gabriela Cyrulika, który nam wiele rzeczy ułatwił na początku pobytu w Polsce. On wraz z Jasiem Janikiem namówili mnie na rozpoczęcie studiów dziennych w Polsce. Nie ukrywam, że raczej zwiążę się z Polską.
Ostatnie miesiące nie są zapewne dla Ciebie i wielu Twoich rodaków łatwe… Masz kontakt z rodziną i znajomymi?
Wybuch wojny z Rosją nie był wielkim zaskoczeniem, raczej skala rosyjskiej inwazji wielu z nas przeraziła. Tata już wcześniej walczył w obronie Donbasu w 2014 roku i spodziewał się, że Rosjanie wcześniej czy później sprowokują kolejny konflikt z naszym narodem. Rosjanie na czele z prezydentem Putinem żyją przeszłością Związku Sowieckiego i nie zauważają, że staliśmy się narodem ukraińskim i zamieszkujemy niepodległą Ukrainę. Zaraz po rosyjskiej agresji tata i wujkowie wstąpili na ochotnika do armii ukraińskiej. Na szczęście nie biorą udziału bezpośrednio w walkach na wschodzie Ukrainy, lecz w każdej chwili mogą być przerzuceni na front… Obecnie z rodzicami mam codzienny kontakt telefoniczny, jednak ze smutkiem obserwuję dramat milionów moich rodaków uciekających przed wojną ze wschodniej Ukrainy. Byłem jednak pewny, że obronimy Kijów i wiem, że to my zwyciężymy, broniąc naszych rodzinnych domów przed Moskalami. Chciałbym jednak, żeby jak najszybciej Rosjanie się wycofali, bo wojna zbiera krwawe żniwo… Zginęło już kilku chłopaków ze Lwowa z którymi grałem w piłkę jako dziecko we Lwowie…
Zaangażowałeś się jakoś w pomoc Ukrainie?
Osobiście zostałem zaangażowany przez jedną ze szkół podstawowych, gdzie zostałem asystentem nauczyciela pomagającym na lekcjach dzieciom z Ukrainy. Do naszego domu w Rybniku trafił 16-letni Bohdan – młody piłkarz z Iwano – Frankowska, któremu pomagamy w adaptacji w szkole i w klubie w Rybniku. Musimy to robić skutecznie, bo ostatnio oświadczył mamie na Ukrainie, że nie wraca do domu i idzie naszym śladem przez klasę sportową w V LO i grę w Rybniku. Poważniej… Jestem pod wrażeniem jak Polacy wspaniale zareagowali na dramat Ukrainy i przyszli pomocą prawie 3 milionom moich rodaków, którzy znaleźli się Polsce wygnani wojną i rosyjskim zagrożeniem. Cieszę się, że mieszkam tutaj, gdzie mimo własnych problemów czy strasznego dramatu jaki dotknął w ostatnim czasie górników w naszym regionie potrafimy podzielić się sercem z uchodźcami z Ukrainy.
Chciałbyś o czymś wspomnieć?
W trakcie pobytu w Rybniku, czy teraz nauki w Raciborzu spotkałem tak wielu przyjaciół, że nie mogę ich wszystkich wymienić, aby kogoś nie pominąć w podziękowaniach za wsparcie. Sercem związałem się z ROW 1964 Rybnik i z niepokojem obserwuję jak nasz klub tonie na piłkarskiej mapie Śląska. Wiem, że wielu czytelników rybnickifusbal.pl ma podobne odczucia. Jednak na samej ambicji młodzieży bez stabilnego zaplecza finansowego ze strony władz miasta nie utrzymamy klubu w rozgrywkach nawet na tym poziomie… Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości będę z dumą częścią naszej drużyny z Rybnika, a nie tylko wspomnieniem rybnickiej piłki nożnej na Górnym Śląsku.
Ostatnie pytanie… Czego Ci życzyć Yarko?
Przede wszystkim zdrowia, ponieważ bez tego nie będziemy w stanie dążyć do swoich celów lub marzeń.
Dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję.
ROZMAWIAŁ DAWID WYBRANIEC